
Witam! Zapraszam na, jak do tej pory, najlepszą, najciekawszą i najdłuższą część opowiadania. Więcej oczywiście w rozwinięciu!
Chuck kontra Ostatni koncert
Waszyngton, dwa tygodnie później…
– Eh, jak dobrze, że załatwiliśmy sobie od Shawa przepustkę na ten koncert dla prezydenta. Takiej okazji nie mogliśmy przepuścić – Lester był zadowolony, że znajdował się jeszcze dalej od Tonego, mimo że agenci opuścili ich już wcześniej w celu poszukiwania kryjówki Iluminatów.
– Wchodzicie za 30 sekund – usłyszeli głoś dyrektora koncertu charytatywnego, organizowanego przez samego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
***
– Przed państwem piosenka Queen, Show Must Go On w wykonaniu Jeffster! Wielkie brawa!
Gdy w blasku reflektorów oraz różnokolorowych laserów na scenę wchodził duet z Buy More, przed nią panowała wielka wrzawa. Dziewczyny na widok swoich idoli i bohaterów miłosnych fantazji piszczały niemiłosiernie. Nagle każdy usłyszał charakterystyczną melodię piosenki nieśmiertelnego Freddiego. Jeff szalał na scenie z gitarą w ręku, a Lester rozpoczął swój charakterystyczny taniec, który został ochrzczony przez fanów mianem hinduskiego baletu. Swoją popularnością dorównywał prawie pamiętnemu Gangnam style. W loży dla VIPów popisy Jeffster oglądał sam prezydent Stanów Zjednoczonych.
– Kto zaprosił tych dwóch idiotów tutaj? – zapytał, swojego doradacy, Obama.
– Ależ panie prezydencie! To jeden z najpopularniejszych zespołów na świecie! – doradca, który był wielkim fanem Jeffster, poczuł się urażony.
– Katastrofa – odpowiedział znudzony Obama, który jeszcze nie wiedział, że jego słowa będą aż tak prorocze.
Na scenie nadal tańczył Lester. Po kilkudziesięciu sekundach wstępu w końcu zaczął:
– Empty spaces – what are we living for? Abandoned places – I guess we know the score? On and on…
Does anybody know what we are looking for ? – w jego głosie słychać było wiele autentyczności i bólu – Another hero, another mindless crime. Behind the curtain in the pantomime. Hold the line! Does anybody want to take it anymore. – cisza. Lester przestał śpiewać, muzyka również nie niosła się dalej. Wszyscy z oczekiwaniem patrzyli na Jeffster i nagle – Show must go on!!
Tłum wiwatował, tańczył i podziwiał duet z BuyMore. Do tłumu przyłączyli się również ochroniarze, którzy stracili czujność. Nieuwagę wykorzystał mały brodacz ubrany na czarno. Dość łatwo przekradł się pod wejście na scenę i dwoma, szybkimi ciosami obezwładnił jednego z nich. Popatrzył się na fanów Jeffster i ich samych. Wszyscy doskonale się bawili. Świetny kontakt z publicznością znacznie poprawił atmosferę na zazwyczaj sztywnych koncertach charytatywnych.
– Zasłużyliście na tę sławę. Przyjaciele… – łzę spływającą po policzku przetarł skórzanym rękawem kurtki. Szybkim krokiem ruszył na scenę.
***
– Does anybody know what we are living for? – wyśpiewał Lester, gdy nagle, przed nim zjawił się mały brodacz.
– Nie wiem… Nie mam pojęcia po co żyję… – powiedział Grimes.
– Morgan? Jakim… – nie dokończył.
Brodacz mocno złapał Lestera za włosy. Gwałtownym i silnym ruchem rąk przekręcił głowę Patela w prawo. Wszyscy usłyszeli w głośnikach dźwięk skręconego karku. Tłum z przerażeniem patrzył się na Morgana, który właśnie puścił bezwładne, pozbawione życia ciało ich idola. Brunet nie czekał długo na kolejny ruch i wyjął z kabury broń, którą wymierzył w drugiego członka Jeffster.
– Morgan?! Dlaczego to zrobiłeś?! Moooorgan!!! – Jeff zaczął biec w stronę swojego przyjaciela.
– Przepraszam, Jeff. Nie mam wyboru. – Grimes wystrzelił.
Siła odrzutu sprawiła, że Barnes przeleciał kilka metrów nad ziemią. Morgan podszedł do martwego przyjaciela, ukucnął i zamknął, już nic nie wyrażające, oczy.
***
Trzy dni wcześniej…
Morgan wykorzystał swoją zwinność oraz lukę w gardzie Colta i szybkim, silnym prawym podbródkowym posłał czarnoskórego agenta na deski. Usłyszał odgłosy klaskania w dłonie. Był to Brown, który obserwował postępy Grimesa:
– Brawo, brawo. Pokonał pan nawet mojego najlepszego agenta – generał spoważniał i surowym wzrokiem spojrzał na Brodacza. – Lecz to mnie nie satysfakcjonuje. Nie wyzwoliłeś jeszcze nowej, pełnej mocy Intersekta.
– Nowa moc? O czym ty mówisz Brown? Jesteś szalony – Morgan próbował zyskać trochę czasu.
– Nie udawaj głupszego niż jesteś, Grimes. Wersja ta jest identyczna z tą, jakiej używa twój przyjaciel. Mogę się założyć, że Bartowski junior coś wspominał o nowej, wspaniałej mocy.
– On nie ma obsesji na punkcie jakiejś tam mocy!
– A Star Wars? – Brown roześmiał się głośno i szyderczo.
– Ty..
Morgan uruchomił przebłysk i szybko ruszył w stronę generała. W odpowiednim momencie wyskoczył w górę i zamierzał prawą nogą uderzyć swojego wroga. Nagle, poczuł przeszywający, ogromny ból w głowie. Z dość dużej wysokości spadł na zimną i twardą posadzkę.
– Cholera, co się dzieje?! – wykrzyczał.
– Sądzisz, że oddałbym Ci Intersekta, ot tak? – odpowiedział Brown. – Bez możliwości jego kontroli? Być może przeceniłem twoje możliwości intelektualne. Ilekroć spróbujesz się przeciwstawić, ja wykorzystując urządzenie skonstruowane dzięki uprzejmości Stephena powstrzymam cię i z przyjemnością popatrzę jak zwijasz się z bólu. Niezbyt przyjemne uczucie, prawda? – na twarzy Browna pojawił się szyderczy uśmiech. Generał wyjął z kieszeni malutką rzecz przypominającą pilot do autoalarmu w samochodach.
-Muszę zastanowić się nad nazwą dla tego cudeńka, lecz na razie… – skierował wzrok pełen pogardy oraz nienawiści na Grimesa i nacisnął przycisk na urządzeniu.
Morgan wydał z siebie przerażający i donośny odgłos bólu. Brown z nieukrywaną satysfakcją patrzył na cierpienia trzeciego, ludzkiego Intersekta.
– Kiedyś… cię… zabiję… skurwysynu… – ledwie wydusił z siebie Morgan.
Generał jeszcze raz nacisnął przycisk. Kolejny krzyk bólu i rozpaczy małego Brodacza rozniósł się po pomieszczeniu.
– Tak nie dojdziemy do konsensu, panie Grimes. Mogę tak w nieskończoność, jednakże w końcu usmażę panu mózg, a tego ani ja, ani pan nie chcemy, zgadza się?
– Nawet… jeśli… – Morgan spróbował wstać, lecz sił starczyło mu jedynie na etap klęczenia i podpierania się rękoma. Na podłogę co chwilę spadały krople potu. -… Chuck wspominał coś… o nowej mocy.. to jemu odkrycie jej.. zajęło ponad rok… – Brown z zaciekawieniem spojrzał na swojego więźnia. – Jeśli tak pragniesz potęgi… to dlaczego nie wgrałeś sobie trójki?! – wykrzyczał Grimes.
– Tak… to byłoby najlepsze rozwiązanie – przyznał generał. – Niestety z badań i symulacji wynika, że mój mózg nie jest w stanie przetworzyć wielkiej ilości danych jaką niesie ze sobą Intersekt. Nie wiem dlaczego tak słaby, malutki, głupi człowieczek jak ty to wytrzymuje – przerwał na chwilę. – Mniejsza z tym. Wie pan o mocy tej wersji. Sądziłem jednak, że będzie pan bardziej skory do współpracy – Brown skinął na Colta. – Będę musiał podjąć specjalne kroki, niestety. Zapamiętaj, że ja tego nie chciałem i to jest tylko i wyłącznie pańska wina.
Colt próbował pomóc Morganowi, lecz ten odepchnął go i wstał o własnych siłach. Droga przyszła mu z niemałym trudem. W duszy przeklinał dzień, w którym dowiedział się, że jego najlepszy przyjaciel jest szpiegiem i Intersektem. Gdy weszli do kolejnego pokoju zobaczył w nim następne pomieszczenie, w ścianie którego znajdowała się szyba. Wyglądało mu na to salę przesłuchań.
***
Przed sceną zaczęła się panika. Wielki tłum zgromadzony na koncercie szalał z przerażenia. Nikt nie zwracał uwagi na małe, płaczące dzieci, które raz po razie były przewracane. Ich matki krzyczały z rozpaczy nie mogąc sobie poradzić z zaistniałą sytuację. Morgan patrzył na te wydarzenia z przerażeniem w oczach. Był wściekły na swoją bezsilność i rolę jaką odgrywał w planie Browna.
– Panie prezydencie, musimy pana stąd ewakuować! – krzyknął jeden z ochroniarzy.
– Jeszcze chwilę! – Obama spojrzał w kierunku sceny, na której stał Grimes – Skurczybyk! Poznaję go! – wykrzyczał, po czym zwrócił się do szefa ochrony. – Dexter przekaż wszystkim, ale to wszystkim jednostkom, aby pochwyciły tego terrorystę żywego! Powtarzam, żywego!
Dexter o słusznej posturze, rudych włosach i twarzy głupka posłusznie wykonał rozkaz, informując przez krótkofalówkę wszystkich agentów o zadaniu. Dlaczego złapanie jakiegoś terrorysty jest ważniejsze od ewakuacji prezydenta i ludzi? Przecież ten brodaty szaleniec może w każdym momencie zacząć strzelać, myślał. Tymczasem w domu Dextera jego matka z dumą spoglądała na zdjęcie głupkowato wyglądającego syna. Nikt, patrząc na twarz i gabaryty jej potomka, nie wróżył mu lepszej przyszłości od roli osiedlowego półgłówka i debila. W pierwszych latach życia rudowłosego chłopca, sceptycy nie mylili się, lecz gdy ten podrósł i nauczył wykorzystywać swój głupkowaty wygląd, jego kariera potoczyła się w zawrotnym tempie. W college i uniwersytecie miał ułatwione zadanie, gdyż profesorowie nie uznali Dextera za wartego uwagi. Sądzili, że debilowaty uczeń nie wpadnie nawet na pomysł przygotowania ściąg. Jak myśleli, poprzednie, pozytywne oceny wynikały jedynie z łutu szczęścia i jakiegoś niewyobrażalnie szczęśliwego układu gwiazd. Dexter, bez skrupułów wykorzystywał naiwność wykładowców oraz przyszłych pracodawców, dzięki czemu w zawrotnym tempie piął się w górę. Podobnie sprawa wyglądała podczas pracy w agencji ochrony. Przestępcy nie zwracali uwagi na głupkowatego Dextera, a ten mając potężne gabaryty, dłonie jak bochny chleba, w których drzemała zdolna powalić jednym ciosem dwóch braci Kliczko, Pudzianowskiego i Najmana jednocześnie, nie dawał szans złoczyńcom. I tak trzy dni temu, Dexter, w wieku dwudziestu sześciu lat, został najmłodszym szefem ochrony prezydenta w historii. Dumnie wyprostowany, dłubiąc w nosie patrzył jak nieznany mu z imienia i nazwiska brodaty terrorysta siłował się z ochroniarzem o broń skierowaną w przeciwnym kierunku do Dextera, zupełnie niezamierzenie wystrzeliła. Kula, kilkukrotnie zmieniła trajektorię lotu, raz po razie obijając się o metalowe konstrukcje, z których została zbudowana scena. W końcu znalazła swój cel i utkwiła w głowie rudowłosego. I tak, Dexter, w wieku dwudziestu sześciu lat został najkrócej urzędującym szefem ochrony w historii, potwierdzając, że każda reguła ma swój wyjątek, a głupi nie zawsze ma szczęście. Niczego nieświadoma matka pocałowała zdjęcie synka, śmiejąc się w duszy z ludzi, którzy przekreślili go już chwilę po urodzeniu.
Po chwili szoku, z którego w końcu otrząsnął się prezydent Obama, powiedział do swoich podwładnych:
– Stójcie! Nie atakować! Grimes… On chce coś powiedzieć!
Wszyscy skierowali wzrok na Morgana, który stał już przy mikrofonie.
***
Do pokoju przesłuchań wprowadzono kobietę i dziecko z czarnymi workami na głowie. Grimes spodziewał się najgorszego i gdy zdjęto lniane nakrycie, Morgan rzucił się w kierunku szyby, próbując ją zbić. Nagle po raz kolejny, poczuł nieznośny ból w głowie.
– Spokojnie – powiedział Brown. – Na razie pani Grimes i mały Chuck nie mogą wiedzieć, że wrócił pan do świata żywych.
– Dlaczego?
– Tylko na taką reakcję cię stać? Bezmyślne rzucenie się na szybę, chociaż dobrze wiesz, że nas nie widzą i głupie pytanie dlaczego? Żałosne, nawet jak na ciebie. Już mówiłem Grimes to tylko i wyłącznie twoja wina. Brak współpracy doprowadził do sytuacji, w której ukochana żona i syn są o krok od śmierci.
– Czego chcesz? – Grimes bezradnie spuścił ręce wzdłuż bioder.
– Za trzy dni na koncercie charytatywnym, organizowanym przez prezydenta, będzie występował Jeffster. Zabijesz ich na oczach całego kraju. Obamę, przynajmniej na razie zostawimy w spokoju.
– Nie mogę ich zabić! Czym ci zawinili?! To moi przyjaciele!
– I właśnie dlatego ich sprzątniesz – Brown przerwał Morganowi – A poza tym beznadziejnie śpiewają i są niezwykle denerwujący. Jeśli czegoś spróbujesz, mam na myśli ucieczkę, czy samobójstwo to twoja rodzina zginie.
– Mogę się z nimi zobaczyć? – spytał Morgan.
– Na razie nie. Lepie będzie dla ciebie, jeśli na tej misji uaktywnisz moc Intersekta. W przeciwnym razie zajmniesz się Ellie, Devonem i Clarą. A tego Chuck ci nie wybaczy, prawda? – Brown uśmiechnął się paskudnie i zwrócił do Colta. – Zaprowadź go do celi. Ma trzy dni na przemyślenie swojego zachowania. Tymczasem ja muszę odwiedzić mojego drugiego, ulubionego więźnia.
Gdy Colt z Morganem przechodzili przez drzwi Brown odezwał się jeszcze raz:
– Zapomniałbym, po zabiciu tych dwóch palantów zwrócisz się z małym przekazem dla publiczności.
***
– Nie musicie uciekać – powiedział Grimes. – Nikogo już nie zabiję – tłum ludzi, nie wiedzieć czemu, zatrzymał się w swoim szaleństwie i patrzył ze zdziwieniem na Morgana, który mówił dalej. – Rząd okłamywał was przez ostatnie lata, mówiąc, że jedynie ciężką pracą możemy wyzwolić ten kraj z kryzysu! Istnieje komputer – Intersekt, dzięki któremu w ułamku sekundy stajemy się geniuszami! – tłum ludzi parsknął ze śmiechu, lecz gdy Morgan powtórzył to zdanie w kilkunastu językach zamilkli. – Moja organizacja zamierza udostępnić Intersekta za darmo. Naszym celem jest odbudowanie potęgi Ameryki! – wykrzyczał, po czym sprawnie zeskoczył ze sceny i rzucił się do ucieczki.
***
– Panie prezydencie, co robimy? – doradca był wyraźnie zdziwiony rewelacjami Morgana.
– Cholerny krasnal – warknął Obama. – Dlaczego Brown nie zajął się tym?! Miał zatuszować sprawę Intersekta! – powiedział do siebie, a następnie zwrócił się do ochroniarza. – Teraz nie mamy wyjścia. Musicie go zabić!
***
Drużyna Shawa z osłupieniem patrzyła w telewizor, śledząc wydarzenia w Waszyngtonie. Twarz Chucka nie wyrażała zupełnie niczego.
– Przecież to niemożliwe, że Morgan przeżył! – pierwszy odezwał się Casey. – Widzieliśmy jak umierał…
– Tak sam, gdy myśleliśmy, że zabiłeś Bryce’a, a Chuck Shawa – odpowiedziała Sarah. – Iluminaci mają na usługach najlepszych specjalistów.
– Ale dlaczego to robi? – zapytała Ashley. – Dlaczego zabił przyjaciół i ujawnił Intersekta?
– Ten skurwysyn Brown za to zapłaci! – wykrzyczał Chuck, który w końcu otrząsnął się z szoku, tym razem na twarzy wymalowaną miał wściekłość. – Morgan został do tego zmuszony i na pewno ma to związek z porwaniem Alex! – spojrzał pełnym nienawiści wzrokiem na Tonego. – Mówiłem, że z nami będą bezpieczniejsi. Niepotrzebnie przenosiliście ich do innej bazy!
– Chuck! Uspokój się – powiedział milczący do tej pory Shaw. – Musimy nakreślić nowy plan działania i przede wszystkim odnaleźć bazę Iluminatów.
– Szukamy jej od tygodnia i nie mamy nawet najmniejszej poszlaki – odezwał się Tony, który pierwszy raz w życiu miał poczucie winy.
– Jednak będę musiał skorzystać z tego. Szkoda, myślałem, że zaskoczę was tym inaczej – powiedział Chuck wyraźnie akcentując tego oraz tym i spojrzał z uśmiechem na Ashley.
– Tego? Co to znaczy? – zapytał Casey.
– Zobaczycie – powiedziała równie tajemniczo agentka Francis.
***
-Stephen, Stephen – powiedział Brown. – Przepraszam, że cię tak zaniedbywałem ostatnio, ale wiesz, praca z takim imbecylem jak Morgan jest wyczerpująca. Na dodatek jeszcze nie uruchomił nowej mocy – generał bezradnie rozłożył ręce.
– Widocznie jego mózg nie przystosował się w stu procentach. Daj mu trochę czasu. – burknął Bartowski.
– Nowej mocy? Ktoś mi w końcu wyjaśni o co chodzi? – Hartley włączył się do rozmowy.
– Stephen, będziesz tak uprzejmy i zdradzisz Volkoffowi tę słodką tajemnice?
– Nie nazywaj mnie tak! – warknął Hartley.
Bartowski i Brown zupełnie nie przejęli się tą uwagą. Stephen zaczął mówić:
– Dotychczas Intersekt wpływał tylko na obszar pamięci użytkownika, stąd możliwość tworzenia nowych tożsamości, czy znajomość kung fu lub języków. 3.0 jest dużo potęższniejszy. Po pierwsze człowiek korzysta z dziesięciu procent możliwości mózgu, ta wersja zwiększa to do pięćdziesięciu. Czyni zatem użytkownika nieprzeciętnie inteligentnego, sprytniejszego, zwracającego uwagę na każdy szczegół, dlatego może on usłyszeć i dostrzec lecącą kulę wystrzeloną nawet z kilometra – Hartley z zaciekawieniem i podziwem słuchał Stephena. – Teraz najważniejsza kwestia podczas przebłysku: Intersekt wpływa również na kod genetyczny, zmieniając w ten sposób możliwości fizyczne użytkownika. Staje się on kilkanaście razy szybszy, silniejszy i wytrzymalszy od przeciętnego człowieka. Jednakże 3.0 jest wysoce niebezpieczny. Chuck i Morgan są jedynymi użytkownikami, którzy przeżyli z nim dłużej niż tydzień. Reszta z testowanych, a były ich tysiące umierali następnego dnia.
– Niesamowite…
– Prawda? – Brown przerwał Hartleyowi. – Bardziej jednak interesuje mnie kwestia nowej tożsamości. Potrzebuję mianowicie dwóch. Masz cztery dni. – generał podał Bartowskiemu kartkę z wytycznymi. – Postaraj się Stephen, liczę na ciebie.
***
Szóstka ochroniarzy miała na muszce. Morgana, który stał z rękoma podniesionymi w górę. Oddali strzał w tym samym momencie. Cholera, to mój koniec, pomyślał Morgan. Zamknął oczy i poczuł się dziwnie. Przebłysk? Taaaak, ale inny niż zwykle. Czyżby? Otworzył oczy. Wszystko zwolniło, wyraźnie widział sześć kul, zmierzających w jego kierunku. Odskoczył i w ciągu sekundy zjawiły się koło przeciwników, których pokonał w mgnieniu oka. Spojrzał na swoje ręcę.
– Nowa moc Intersekta? Ciekawe… – powiedział do siebie.
***
Dzień po wydarzeniach w Waszyngtonie
– Co ty kombinujesz, Brown? – spytał Hartley.
– Teraz, z przyjemnością wyjawię wam mój plan, przyjaciele – generał uśmiechnął się złowieszczo. – Planuję wgrać każdemu obywatelowi USA tę samą tożsamość i zdolności. Wyobrażacie to sobie? Ponad dwustumilionowa armia Intersektów bez żadnych uczuć, potrzeb będąca pod moją kontrolą?! W końcu zawładnę światem!
– Jesteś szalony! – wykrzyczał Bartowski. – Skoro to od początku było twoim zamiarem, po co potrzebowałeś Intersekta 3.0?!
– Ponieważ Chuck jest jedynym, który może mnie powstrzymać, a tylko ktoś z najnowszą wersją jest w stanie go pokonać. Morgan już odkrył moc 3.0, dopóki nie zna mojego planu nie ośmieli się poświęcić życia żony oraz syna. Wygrałem Stephen, a ty wykopałeś grób Chuckowi – Brown zaśmiał się złowieszczo i wyszedł z pomieszczenia.
Dwóch naukowców skutych w kajdanki bezradnie patrzyło się w plecy generała.
***
Kilka godzin później w Białym Domu…
– Generale, do cholery! Miałeś się tym zająć, zatrzeć wszelkie ślady Intersekta, pojmać każdego kto o nim wie, a teraz wszyscy ludzie na świecie wiedzą o tym przeklętym komputerze !– wściekły Obama krzyczał na Browna. – Degraduję cię, słyszysz?! Zwalniam! Wynoś się!
– Nie sądzę.
Generał wyjął z kieszeni telefon, na którym nagle zaczęły pojawiać się różne zdjęcia. Obama patrzył na nie jak zaczarowany, nie mogąc oderwać wzroku.
Ciąg dalszy nastąpi…
Komentarze (20)
No kurde no chce 13 cześć!! Tak mnie to wciąga
Brakuje mi uczuc Chuck&Sarah
Tak myślałem, dlatego planuje to nadrobić.
Szkoda mi Jeffstera:(
No wciągnęła mnie jak żadna inna
Gratuluję i podziwiam. Jak najszybciej 13 częśc 
he he Obama w „Chuck’u”
Nie chciało mi się wymyślać nowego prezydenta 😀
kiedy 13 czesc ?
Na razie dochodzę do siebie po oblewaniu udanej sesji. Niestety, mimo teoretycznego lajtu na początku semestru mam totalny zapierdziel. Połowa jest napisana i czeka na dopisanie. Ostatnia część jest skończona, pozostała tylko 14. Nie podam dokładnej daty, bo nie mam pojęcia kiedy wydam 13. Miałem nadzieję na lżejszy weekend, ale wypadło koło w poniedziałek. Mimo wszystko chciałbym przysiąść nad tym w weekend, zobaczymy jak wyjdzie.
Tak z innej beczki… Ma ktoś z was twittera?
ogolnie w calej tej twojej historri bylo za malo chucka i sary jezeli wiesz o co kaman
Ano wiem, miało się to zmienić w następnej części, ale nie pójdzie, w 14. będzie lepiej, bo planuje w całości poświęcić go Chuckowi i Sarze.
Bardzo fajne. Wciągnęło mnie:)
___________________________
Jak ktoś szuka fajnego tła na FB to polecam lansujprofil.pl – coś z Chuck’iem też się znajdzie;)
Szefie kiedy następna część???????????
Szef pobalował w tym tygodniu i będzie w sobotę najpewniej.
Ale w ktora sobote?
w sobote miedzy piatkiem a niedziela:d
czekam z niecierpliwością
Wiem dlaczego Obama wygrał drugą kadencję w Intersekcie musiałabyć umiejętność przekonywania
Długo????????